„Poznaj pełen tajemnic Stargard i jego okolice” – legendy i historia regionu i jeziora Miedwie vol 1
Pod takim tytułem, przedstawię naszym czytelnikom legendy związane z naszym przepięknym jeziorem Miedwie. Ciekawi Was skąd w Miedwiu Sieja Miedwiańska ? A może Skarby zatopione na dnie jeziora ? Tu znajdziecie w kolejnych odsłonach pokrótce różne historie i legendy związane właśnie z naszym regionem. Wszystko to, jest możliwe dzięki uprzejmości Pana Daniela ze Stargardu, który zgodził się przytoczyć z jego bloga wyszukanych w księgach Stargardzkiej Biblioteki legend regionu Stargardu i okolic.
Dziś pierwsza część
„O Miedwieckiej Sieji”
Legenda mówi, że pewnego razu przybył do Kołbacza z dalekiej południowej krainy nowy opat o imieniu Bruno. Nie podobała mu się nowa okolica, pełna błota i jesiennej szarugi. Wciąż wracał myślami do swoich ciepłych i suchych stron. Nie smakowały mu ciężkie i tłuste potrawy wspólnych zakonnych posiłków. Z niechęcią pił podpiwek czy jęczmienne piwo. Marzyły mu się wyborne wina z winnic słonecznej Italii. Zakonni bracia bardzo się dziwili swojemu opatowi, że je tak niewiele i często chodzi smutny. Nawet pytali go o powód zatroskania, jednak w odpowiedzi opat beształ ich i gonił do pracy. Nie chciał zdradzić prostym zakonnikom, że jego myśli wypełnia grzeszne łakomstwo, przeszkadzając mu w modlitwie i pracy.
Gdy nadszedł wielki post opat Bruno czuł się najgorzej. Z nieukrywaną niechęcią patrzył jak inni zakonnicy z apetytem zajadają grube pajdy chleba bez omasty i popijają to cienkim piwem lub wodą. Marzyły mu się smakołyki, jakie codziennie podawano w klasztorach jego południowej krainy. Tam nawet czas postu nie był tak uciążliwy, bowiem ryby przyrządzane na wiele sposobów wypełniały posiłki. Na samą myśl ślinka napłynęła mu do ust. Szczególnie prześladował go wyjątkowy smak wybornej siei – ryby z głębokich i czystych jezior. Ale skąd wziąć sieję w tej błotnistej i zimnej krainie, gdzie nawet tutejsze ryby o podłym smaku pochowały się już w jeziorne głębiny. I nie ma sposobu, żeby je stamtąd dostać! Opat Bruno nie wytrzymał do końca wieczerzy. Gwałtownie wstał od stołu i prędko wyszedł do klasztornego ogrodu licząc, że tu się uspokoi. Ale smakowita potrawka z siei nadal go prześladowała. Postanowił wrócić do klasztornej celi, aby się pomodlić. I wtedy ujrzał nieznaną mu osobę stojącą na ścieżce. Gdy opat podszedł bliżej nieznajomy skłonił się i przekazał mu pozdrowienia od klasztornych braci z dalekiej Italii. Dodał też – niby przypadkiem – że tam również jest wielki post, ale stoły uginają się od dorodnych siei, przyrządzonych według życzeń zakonników.
Opat Bruno nie wytrzymał i wykrzyknął: – Daję słowo, że oddałbym wszystko za te pyszne ryby!
-Wszystko? – upewnił się nieznajomy. – W takim razie: zanim pierwszy kur zapieje, ja tobie przyniosę sieje. A ciebie za życia nie ruszę, lecz po śmierci oddasz mi swoją duszę! – rzekł nieznajomy i zniknął.
Łakomstwo opata zostało okrutnie ukarane. W tej chwili zrozumiał, że oddał diabłu na własność swoją duszę, która na zawsze trafi w ogień piekielny. Zapłakał rzewnymi łzami opat Bruno, wszedł do kościoła i upadł krzyżem przed głównym ołtarzem pogrążając się w żarliwej modlitwie.
Noc dobiegała do końca, gdy chłopak pomagający zakonnikom w kuchni wyszedł z klasztoru, aby zaczerpnąć wody ze studni. Widząc uchylone drzwi kościoła zajrzał do środka i w gasnącym płomyku świecy dostrzegł leżącego krzyżem na ceglanej posadzce starego opata. Przemógł obawę, że zostanie zbesztany i zapytał o powód tak ciężkiej pokuty. Opat Bruno podniósł się. Następnie zrozpaczony, zrezygnowany i zupełnie załamany opowiedział o diabelskiej pokusie oraz swojej biednej duszy, którą diabłu zaprzedał. Młodzieniec zapewnił opata, że jeszcze nie wszystko stracone, bowiem prości ludzie z wiosek diabła się nie boją, gdyż wiele sposobów na niego mają. Również on sam zna kilka, tylko musi pomyśleć, który z nich teraz zastosować. Opat Bruno pozostał w kościele, a wioskowy chłopak wyszedł do ogrodu i wspiął się na klasztorny mur. W tym momencie w poświacie blednącego księżyca dostrzegł diabła zmienionego w wielkiego krogulca, który dźwigał w szponach spory pakunek. Nie namyślając się długo młodzieniec zakwilił głosem krogulca. Wtedy wszystkie koguty z okolicznych kurników zaczęły piać przeraźliwie, ostrzegając przed niebezpieczeństwem inne ptaki. Zmieniony w krogulca diabeł zrozumiał, że przegrał. Zdążył się jeszcze przemienić w czarną chmurę, z której wypadły do wód jeziora Miedwie srebrzyste, żywe sieje. I zniknął. Tak to prosty chłopiec z wioski ocalił duszę opata i wzbogacił jezioro Miedwie o smakowite sieje, które do dzisiaj żyją w jego głębinach.
Żródło: Wrzesław Mechło www.wrzeslaw-legends.yoyo.pl/oms.html